piątek, 21 czerwca 2019

Tylko nie becz!


Miałam nie płakać. 

Miałam być dzielna, dorosła i przyjechać po prostu na urlop.
A dzielne kobiety nie płaczą, wiadomo.
Wiadomo też, że ja mam oczy w mokrym miejscu. 

I ona o tym wiedziała, wychodząc mi naprzeciw. Właśnie wracała z procesji w dzień Bożego Ciała, zobaczyła mnie pod płotem, poznała i pobiegła do mnie.
Powiedziała: "Marta, tylko mi tu nie becz!"

Dokładnie tak.
Nie "dzień dobry", nie "cześć", ani nie "niech będzie pochwalony".
Powiedziała tak, ponieważ pamiętała, że mam oczy w mokrym miejscu. Przytuliła mnie, tak jakbyśmy ostatnio widziały się wczoraj.
Jakby nie było tych jedenastu lat...

Pomyślałam, że tak wygląda prawdziwa relacja. Możesz nie widzieć kogoś wiele lat, ale mimo to radośnie wpadasz w jego ramiona jak śliwka w kompot i rozplywasz się jak maselko na patelni.

Ciekawostka, w podobny sposób zareagowałam, gdy trzy lata temu spotkałam się z Przyjaciółką po piętnastu latach (i kilku tysiącach kilometrów...) rozłąki.

Miałam nie beczec, a jednak płakałam.
To było jedenaście trudnych lat... 

Potem poszłam na plażę, zdjelam sandałki, weszłam po kolana w zimny Bałtyk, ostry wiatr rozwial mi włosy. Poczułam, że jestem w domu.

To o tym miasteczku pisałam wiersze mając siedem, osiem lat. To tu wracałam każdego roku.

I jestem tu.
Jestem.