czwartek, 22 sierpnia 2019

Marzenia się nie spełniają. Marzenia się spełnia!


Pierwsze wspomnienie dotyczące mojej pisaniny?




Nie zgadniecie!
Słowa mojej mamy wracającej z fefnastej wywiadówki: „błagam cię, nie pisz już, bo mi wstyd przynosisz!”


Wychowawczyni, na moje nieszczęście polonistka, najwidoczniej obrała sobie za punkt honoru odnalezienie literackiego talentu. Niestety, wybrała złą drogę: męczyła biednych rodziców moją twórczością. Współczuję im serdecznie. Talentu nie znalazła.


Moja mama, czerwona po uszy, nie mogła tego słuchać. Mam to samo: czytając swoje pierwsze wiersze, mam tylko jedno, jedyne pragnienie – jak najszybciej wyjąć soczewki, żeby nie musieć na to patrzeć.

Warto w tym miejscu zaznaczyć, że moja mama miała dobry gust literacki. Pisaninę moją oceniała jako dno i sto metrów mułu. 

Jestem jej cholernie wdzięczna, bo mam przekorny charakter; gdyby zachwycała się tymi częstochowskimi rymami, prawdopodobnie dawno przestałabym pisać, uznając swoje bajdurzenie za wiekopomny artyzm, a zeszyt z wierszologią – za pomnik trwalszy niż ze spiżu (oczywiście od królewskich piramid sięgający wyżej).

Naturalnie nadal ze mnie taka artystka, jak gramopatefon z krańcowego odcinka przewodu pokarmowego kozy. Aczkolwiek lubię, jak się mówi na mnie literatka, bo literatka to taka szklanka do popicia. Dorośli wiedzą czego, dzieci dowiedzą się w swoim czasie, więc tłumaczyć nie muszę. Poza tym, określenie literatka było obraźliwym epitetem w czasach PRL i rozkwitu Związku Literatów Polskich. Więc tak, tak do mnie mów ;)



Ze swojego pierwszego (i póki co: ostatniego) konkursu literackiego pamiętam tylko tyle, że startowała masa ludzi, doooorosłych, z wyrobionymi nazwiskami i tak zwaną dobrą opinią środowiska. Poważny to był konkurs, turniej poetycki. Taki… Prawdziwych poetów. Tych, którzy mają swoje wieczorki, czytelników, drukują się i coś tam znaczą.

Ja, dziewczę nieledwie trzynastoletnie, w białej bluzeczce i granatowej spódniczce, patrzyłam tylko, którędy tutaj zwiać. Ale moi Rodzice byli mądrzejsi i nie pozwolili mi uciec.

Nie zwiałam. 
Stąd płynie głęboka nauka życiowa: nie uciekać nigdy, bo nie wiadomo, co czeka za zakrętem.

Na tłumy startujących literatów przydzielono trzy miejsca, jak to bywa w konkursach.

I wyróżnienie.

Wyróżnienie otrzymała trzynastoletnia dziewczynka w szkolnym ubranku.

Dzisiaj, mając już w druku swoje Dekretacje, wspominam dzień, w którym odważyłam się stanąć przed salą pełną dorosłych poetów i zadebiutować. 


Walczcie o swoje marzenia – one się nie spełniają, je się spełnia :)





Zdjęcia pochodzą z darmowego serwisu Pixaby. Mem z literatką - Demotywatory.