wtorek, 19 listopada 2019

Subiektywnie o szczęściu



Co przychodzi Ci na myśl, gdy słyszysz słowo „szczęście”?


Dom z ogrodem, samochodzik nówka sztuka z salonu, cztery lokaty długoterminowe?
Zdrowie fizyczne, psychiczne i każde, jakie tylko sobie wymyślisz i zachcesz. Rozumiane, rzecz oczywista, według definicji WHO – jako pełny dobrostan itd?
Pełna rodzina, rzecz jasna, ale nie za blisko, żeby się nie wtrącali, bo po co?
Wakacje orientalne dwa razy w roku i przynajmniej kilka weekendów w Europie?

Czym dla Ciebie jest szczęście? 
Dla mnie: momentem, w którym po pięciu tygodniach farmakoterapii, w którą i tak nie wierzyłam, wyjrzałam przez okno i zobaczyłam słońce. 

Pierwszy raz.

Nie zrozum mnie źle.
To słońce tam było wcześniej, pewnie, że było. Codziennie było. Po prostu ja go nie widziałam.

Szczęście jest w Tobie.
I tylko od Ciebie zależy, czy je w sobie odkryjesz.

Zwolniłam.

Marzyłam kiedyś o życiu w wersji max. Żeby było głośno, kolorowo, intensywnie. Bez obowiązków i konsekwencji.

Dopiero niedawno zaczęłam dostrzegać, że mi przez palce przeciekają warte uwagi drobnostki. Sama sobie przeciekałam przez palce.
Walcząc o lepszą przyszłość, nie smakowałam w pełni teraźniejszości. Nie miałam na to ochoty, po prostu.

Zwolniłam - i to było chyba najmądrzejsze, co mogłam zrobić.

Sprawia mi przyjemność, że mogę popatrzeć przez brudne okna pociągu na różowo zamglone, gołe pola.
Sprawia mi przyjemność ta szara godzina, gdy jestem w pracy pierwsza (zazwyczaj :) ) i mogę spokojnie wypić kawę, rozkręcać dzień powoli.
Sprawia mi przyjemność to, że jestem od wielu lat niezależna finansowo. To nie znaczy, że jeżdżę białym mercedesem. Nie mam nawet prawa jazdy, o samochodzie nie wspominając. Jeżdżę zielonym pociągiem :)



                                                                                                         kwiaty w zielonym pociągu :)

Ogromną przyjemność sprawił mi powrót na Półwysep po jedenastu latach nieobecności.
A przecież to tylko cztery dni u znajomej.
Ale dla mnie aż cztery dni w najwspanialszym miejscu na ziemi. W moim miejscu na ziemi.

To nie problem jest problemem, tylko Twoje podejście do problemu – bardzo prawda.

Są rzeczy, które spadają na człowieka jak grom z jasnego nieba. Czasem ciężko się podnieść, a czasem to jest niemożliwe. Dobrze o tym wiem. Nadaję z pozycji człowieka, który pukał od spodu. Ale szczyty zdobywał też ;)

Są ludzie, którzy znajdą problem na każde rozwiązanie. Miałam tak i czasem nadal miewam. Zawsze widzę drugie dno. Gorszą stronę. 

Tu jest tylko jedno lekarstwo, a w dodatku nie sprzedają go w aptece.

Docenić.
                                                                                                    ciastko z przyjaciółką smakuje najlepiej :)

Stanąć, zwolnić oddech i docenić.

Że się opiera łokcie na zimnym parapecie i przez czyjeś okno na Warszawę patrzy. 

Że ktoś w kark całuje.

I jest.

Życie jest naprawdę w naszych rękach. To nie jest tani tekst. Banalny? Może tak, ale trzeba się nauczyć dorastać do banału i akceptować ten banał.
W końcu życie, tak naprawdę, składa się z cudownych banałów. 

Mam wspaniałych Przyjaciół, więc z automatu jest mi łatwiej. Nie zastanawiam się, do kogo zadzwonić w momentach załamania, tylko po prostu wybieram numer.
Dlatego myślę, że najważniejszym, co można w życiu zbudować – są relacje.
Moje Dziewczyny, z którymi znam się od dziecka, z którymi wylałam morze łez i wypiłam cysternę wina. Mój Przyjaciel, z którym łączy mnie wspólnota doświadczeń, i drugi mój Przyjaciel, który trzymał mnie w ramionach, kiedy rok temu umierałam. 

Człowiek jest z natury istotą relacyjną i definiuje się poprzez relacje. Bardzo w to wierzę. 

Więc: czym jest dla mnie szczęście?

Poczekaj, podam Ci lusterko. Wtedy zobaczysz :)